piątek, 15 sierpnia 2014

Chapter I


"Życie jest piękne, gdy żyć się umie. Gdy jedno serce drugie rozumie..."

Wyjrzałem przez okno, aby jeszcze raz zaciągnąć się tym świeżym, wiejskim powietrzem. Mhmm, rano sąsiad kosił trawę.
Chłodny powiew z nutką delikatnego zapachu kwiatów i soczystej trawy wypieścił moje nozdrza. Cudownie. Tak pięknie nie było tu od parunastu lat. Postanowiłem w końcu zacząć walkę o ten ogród no i proszę, wypielęgnowany nie straszy już jak wcześniej. Kolorowe bratki dodały uroku domowi , a róże... mam nadzieję, że wypuszczą pierwsze pączki już w przyszłym roku...
- Cześć kotku. - delikatny głos Belli wyrwał mnie z zamyślenia. Nadal stałem przy oknie, rozkoszując się klimatem i chłodną już kawą z cukrem i vanilią.
- Witaj piękna. Ślicznie dzisiaj wyglądasz.
- I tak się czuję. Mmm muszę ci coś powiedzieć.
-Tak? Co takiego? - Przysiadłem na poręczy fotela i poklepałem kolano na znak, że może się na nim umiejscowić, jednak ta nie zamierzała tego zrobić. Szeroko uśmiechała się eksponując swoje słodkie dołeczki.
Bella była piękną, szczuplutką szatynką o niebieskich oczach. Długie włosy zazwyczaj zaczesywała w warkoczyk, który był bardzo uroczy. Cała była urocza i piękna - jak mówi jej imię.  Była dla mnie całym światem, mógłbym zrobić dla niej wszystko. Tak mi się bynajmniej wydawało, bo strasznie ją kocham.
- Dostałam ten awans! - Wykrzyczała mi, radośnie podskakując.
- Zaraz, zaraz. Czy chodzi ci o TEN awans? - Nie, nie, nie. Mam nadzieje, że to tylko podwyżka, lepsze stanowisko. Nie TEN awans!
- Tak kotku. TEN. Nie cieszysz się? Przecież to dla mnie ogromna szansa. - Moje obawy się potwierdziły. Zacisnąłem zęby i oczy, a gdy po chwili je otworzyłem ujrzałem jej twarz, która wyrażała smutek? Żal? Konsternację? Niezrozumienie i zdziwienie. Policzyłem więc do trzech i spokojniej powiedziałem:
- Skarbie, myślałem, że rozmawialiśmy już na ten temat i coś ustaliliśmy. Nie pozwolę ci lecieć na 5 miesięcy do Los Angeles. To za długo, bo... cholera! Nie mogę wytrzymać bez ciebie dwóch dni, a tu 5 miesięcy, Los Angeles! To za długo. Nie.
- Rozmawialiśmy. Ty ustaliłeś. Ty podjąłeś decyzję, bo tobie to nie pasuje. Ja mam odmienne zdanie. Strasznie mi na tym zależy i zamierzam tym razem zrobić coś dla siebie.
- Dobrze, zrób. - Zacisnąłem usta w wąską linię na znak mojego skonsternowania i dorzuciłem: - Pomaluj paznokcie, kup nową torebkę, pójdź do kina, odwiedź salon urody, ale praca za granicą odpada. Rozumiesz?
- Nie! Nie rozumiem i przykro mi, ale już podpisałam wniosek, podbiłam paszport i polecę tam. Czy tobie się to podoba czy nie.
- Bel, Bella kochanie. Przemyśl to jeszcze. - Pewnie zastanawiacie się 'dlaczego?' Dlaczego tak bardo zależy mi na tym, aby odwieźć ją od tego pomysłu? To łatwe, ale i skomplikowane - nie chcę jej stracić. Tak jest, wyjedzie, pobędzie tam, zdobędzie wykwalifikowanie, wróci i wszystko będzie jak dawniej, a może nawet lepiej? Nie, tak nie jest. Nie chcę, aby powtórzyła się historia sprzed lat. Coś, czego doświadczyłem mając 14 lat. To wtedy moja mama uznała, że jestem wystarczająco dorosły, aby wreszcie wylecieć spod jej skrzydeł, jak to ujęła: 'nie jesteś już małym pisklaczkiem. Wyrósł z Ciebie piękny orzeł. Jestem taka dumna'. Nie zapomnę tego do końca, bo po tych słodkich słowach nastąpiła chwila goryczy. Bez skruchy oznajmiła nam, że musi wyjechać za granicę do pracy, twierdząc, że nie wyżyjemy ze skromnej wypłaty jaką przynosił do domu mój ojciec. Owszem, nie przelewało nam się, ubrania nosiłem po kuzynostwie, ale czy to ważne? Najważniejsze było to, że się kochamy, że mamy siebie. Przez krótki czas tata był sceptycznie nastawiony co do tego pomysłu, ale po namyśle dał mamie zgodę na wyjazd. I tak się zaczęło. Jak mama wyjechała tak wróciła po miesiącu z pokaźną wypłatą. Było tak przez rok, następnego lata wyjechała już na cztery miesiące. Wróciła na początku grudnia i została do świąt. Już wtedy czułem, że coś jest nie tak. Jej uczucia i spojrzenia w stosunku do taty były chłodniejsze. Ta gwiazdka była inna. Byłem bardziej dojrzalszy. Przez te półtorej roku wychowywałem się z tatą i jego kuzynką (ciocią Dafne), która odwiedzała nas co drugi dzień. Rozumiałem więcej, wiedziałam więcej i czułem, bo jak się później okazało - nie myliłem się. Mama miała kochanka. Wyjechała na dwa dni przed Sylwestrem i nie wróciła do teraz. Przeżyłem koszmar. Nie odbierała telefonów, nie odpisywała na e-mail'e. Po pewnym czasie wszystko opisała nam w liście, co było bardzo bolesne, bo nie miała odwagi powiedzieć nam tego w oczy lub choćby przez telefon.
Dlatego tak bardzo broniłem się przez wyjazdem Belli, która zbyt wiele dla mnie znaczyła. Miłość to coś pięknego. Uczucie, którego nie żywi się do byle kogo, ale ja darzyłem nim tę piękną kobietę. Moją kobietę i nie mogłem pozwolić, aby ktoś mi ją zabrał.
- Podjęłam już decyzję i zdania nie zmienię. Jak tylko wrócimy do domu zacznę się pakować! - Nim zdążyłem coś powiedzieć wyszła z pomieszczenia. Postanowiłem zostawić ją samą. Myślałem, że ochłonie, więc w między czasie poszedłem na spacer, kiedy wróciłem usłyszałem odgłosy telewizji. Siedziała w pokoju z naburmuszona minką. Pozmywałem naczynia, spakowałem się, ogarnąłem domek, tak, aby po wyjeździe zostawić po sobie porządek. Podłączyłem telefon pod ładowarkę, przeczesałem loki ręką i położyłem się do łóżka. Zasnąłem koło północy. Bella spałą w drugim pokoju, nie przyszła do mnie. 'Jak sobie chce. Jutro jej przejdzie' pomyślałem. Jak się okazało nie miałem racji. Kobiety są bardziej skomplikowane niż podejrzewałem. No zazwyczaj na przeprosiny wystarczy bukiet róż, czekoladki, ale niej jej. Panna Cabot to bardzo uparta istotka, która potrafi postawić na swoim. Często jednak mi ulegała. To chyba mój urok tak na nią działał, no... aż do teraz...

~~

No to witam Was na pierwszym rozdziale.
Mówcie co jest nie tak, co zmienić. Jestem otwarta na wszelkie sugestie ;)) Nie jestem jakaś najlepsza - no wiem. Dlatego proszę Was o pomoc, śmiało - nie bójcie się wytykać mi błędów. ;p

No i... O MATKO JEDYNA PRZENAJŚWIĘTSZA - kto odwiedził mojego bloga ;o  
Sama NATALIE HS - we własnej osobie ;o <33 To dla mnie zaszczyt ^^

Dobra, dobra - ogar ^^ Jeśli chodzi o informowanie - kto chce, niech zostawi jakiś namiar:
 ASK czy TWITTER - w komentarzu. =) 

Do zoba na rozdziale II-gim ! ;D

~~ Lots Of Love <3

6 komentarzy:

  1. OMG, UMRĘ *_*
    Podoba mi się twój styl pisania i to jak wszystko opisujesz.
    Piszesz tak, że przynajmniej da się to czytać i nic się nie zlewa XD To opowiadanie naprawdę zaczyna mi się podobać :3 Naprawdę, a zwłaszcza, że ja uwielbiam czytać te "mroczne" ^^ Twoje jest wyjątkiem :D
    Po prostu Z A J E B I S T Y rozdział i czekam na kolejny <3
    #Kreatywnie#Tag#BarsoXD Do zoba ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetne czekam na kolejny *-*

    OdpowiedzUsuń
  3. Piękne *.* Czekałam (nie)cierpliwie i się doczekałam czegoś niesamowitego <3 Masz talent :*
    Mojego ask'a masz, więc wiesz gdzie mnie informować ^.^ <3
    CUD, MIÓD I MALINA <3 Czekam na kolejny i życzę dużo wena :* <3 / Phoenix

    OdpowiedzUsuń
  4. Według mnie Harry jest stanowczo za "słodki" do niego nie pasuje mycie naczyń itp. (oczywiście to moje zdanie) ale ogólnie rzecz biorąc rozdział jest naprawdę fajny :D pisz dalej ja będę czytać <3 / Susana

    OdpowiedzUsuń
  5. A i czekam na 2 rozdział !! / Susana

    OdpowiedzUsuń